sobota, 8 lutego 2014

70 milionów EOS-ów. Canon się pochwalił.

Możecie powiedzieć, że jestem nieobiektywny.
  Racja, zgadza się. Ale...

Otóż miałem znajomego (mam znajomego, może jeszcze?...), któren to używał Canona od zarania,
znaczy, jak tylko aparat wziął był do ręki. I był to Canon F-1. Pancerna, solidna maszyna do zabijania.
Zdjęcia robiło to cudo świetne, optyka do tego cuda była świetna. Osprzęt do tego cuda był świetny.
Fotograf z tym cudem na szyi wyglądał świetnie. W ogóle wrażenie było świetne. I gdyby Canon to zrozumiał byłoby świetnie.
Ale nie.
Canon jako firma postanowił zarabiać pieniądze. Po serii aparatów - powiedzmy mechanicznych, ze światłomierzem- zresztą ŚWIETNYCH. Przyszła kolej na jutrzenkę... EOS-a. Aparat dla mas (na zasadzie chces to mas). Czego w tym nie było! Nawet nie warto wymieniać, optyka tradycyjna (świetna!) poszła won. Nadeszło nowe (i drogie jak diabli). Można było drenować ludziom kieszenie, reklamowo konkurować z Nikonem. I dalej drenować kieszenie. Zasada niskie numery - profesjonal. Wysokie numery - wszyscy inni. Zresztą teraz robią tak wszyscy. I masówka, aż do "bulu" ;-). Była w tym i wtopa, bo firma Canon ze swym EOS-em, nie trafiła w gusty, i musiała zapodać aparat wyprodukowany w firmie Cosina (T-60 bodajże), bo EOS-y nie szły. Brak zaufania. I tak jakiś czas. A teraz najgorsze.

Te aparaty stały się... świetne! Naprawdę. Tylko jest jeden szkopuł - te świetne aparaty są horrendalnie drogie!
I świetna optyka do nich też jest niebotycznie droga.
A te tańsze EOS-y, niestety na kolana nie powalają. Szkoda.

Wracając do mojego znajomego, zakupił on EOS-a ze sterowaniem gałką oczną, parą z ucha, koncentracją umysłu i za pomocą gołębia pocztowego. Cudo techniki, ba, cudo bliższego i dalszego wszechświata i czasoprzestrzeni. I zdjęcia były idealne, tylko jakieś takie nie jego, niestety. Ewidentny brak zaufania do wykonującego zdjęcia fotografa. Tam było tak, że niby opcje wyłączałeś, a gdzieś podskórnie komputer i tak robił swoje. To sterowanie okiem też było jakieś takie nijakie. Za to reklamowo, jak najbardziej.
No, stopniowo znajomy przeszedł do stajni Nikona. I choć ja - nieobiektywny przecież - większych różnic między tymi firmami nie widzę, to jednak rozumiem znajomego. I już tłumaczę - jakość wykonania Canona i Nikona jest z przewagą na tą drugą firmę. Ergonomia. Przez to coś z okiem w Canonie, znajomy rewolucję cyfrową przeżył już z Nikonem. Choć ja osobiście uważam, że cyfrowe zdjęcia z Canonów są lepsze niż z Nikonów. Ale mniejsza z tym. W rezultacie fajnie, że 70 mln sztuk, ale ile z nich jeszcze działa? Bo większość to "plastic fantastic". Szkoda tych dawnych czasów-chromu i mosiądzu lakierowanego na czarno. Szkoda. Ja życzę Canonowi z okazji jakże okrągłej liczby sztuk, aby było nieco taniej w tych zaawansowanych i naprawdę twórczych EOS-ach, i żeby te tańsze były solidniejsze.
Amatorom i fanom Canona życzę samych udanych ujęć!

A ja wolę aparaty firmy solidnej od zawsze...
Pozdrawiam

POST SCRIPTUM

Canon wypuścił aparat (nie będę podawał modelu), który wejdzie zaraz na rynek. A który to POSIADA 14 trybów tematycznych, ileś tam trybów programowych i ileś tam innych trybów.
A do tego jest jeszcze aplikacja na smartfona, dzięki której możliwe będzie opanowanie trybów, programów i innych wodotrysków tego aparatu.
A wszystko w aparacie dla amatorów, czyli początkujący NIE MA szansy najmniejszej by
fotografię naprawdę poznać.

Pogratulować pomysłu.

A to dla tych wszystkich, którzy stwierdzili, że przesadziłem trochę w tym, co napisałem powyżej.
Firma sama pokazuje, że uzależnia fotografujących od siebie. Nic dodać - nic ująć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz